Informacje na temat Cudzoziemca, który składał fałszywe zeznania, aby zamieszkać w Polsce, publikowane od kilku miesięcy przez „Głos Wielkopolski” i w dobrej wierze powielane przez inne redakcje, mogą wprowadzać w błąd czytelników. Podobnie jest w czwartkowym artykule „Bezlitosne urząd i sąd”, dlatego przedstawiam stan faktyczny poruszanych w nim spraw.
Odpowiadając na pytanie z podtytułu, czy „Hindus został skazany na 6 miesięcy za złe odpowiedzi?” wyjaśniam, że Cudzoziemiec spotkał się konsekwencjami za składanie fałszywych zeznań. Trzy kolejne weryfikacje ustaleń urzędu, dokonane przez organ odwoławczy, prokuraturę i obecnie – sąd, wykluczyły popełnienie błędu. Cudzoziemiec celowo nie mówił prawdy. Przekonywał np., że nigdy nie był zatrzymywany przez Straż Graniczną i nigdy nie był deportowany z jakiegokolwiek kraju. Rutynowe sprawdzenie tych informacji ujawniło, że to nieprawda. Był już zatrzymywany przez Straż Graniczną i zobowiązany do wyjazdu z Polski oraz dwukrotnie deportowany z Niemiec. Po drugiej deportacji otrzymał zakaz wjazdu do krajów strefy Schengen. Tymczasem Cudzoziemiec zapewniał, że nigdy w Niemczech nie był.
Na uwagę też zasługuje fakt, że w poprzednich latach, aby zamieszkać w którymś z krajów Europy popełniał tylko wykroczenia, a obecnie został skazany za przestępstwo, co by wskazywało na rosnącą determinację.
Całkowitą nieprawdą jest, że kiedykolwiek w przeszłości kwestionowano prawdziwość małżeństwa Cudzoziemca. Jednak ujawnione fakty i obecne skazanie za fałszywe zeznania, składane w celu uzyskania pobytu w Polsce, mogą budzić wątpliwości, dlaczego naprawdę poślubił Polkę. Jak wspomniano, Cudzoziemiec próbował wcześniej nielegalnie dostać się Polski. Potem do Niemiec. Był stamtąd aż dwa razy deportowany i otrzymał w końcu zakaz wjazdu na obszar Schengen. Mimo zakazu dostał się do Włoch. Tam nawiązał znajomość z Polką, którą poślubił i przyjechał do Polski. Tutaj składał fałszywe zeznania, aby dostać zgodę na pobyt. Tego nagromadzenia faktów nie można zignorować i musimy zdobyć pewność, co kierowało postępowaniem Cudzoziemca w przeszłości i co naprawdę jest jego celem. Nie oznacza to wcale założenia z góry fikcyjności małżeństwa, a tym bardziej wysunięcia takiego zarzutu. Podkreślam: wątpliwość nie jest dowodem ani zarzutem. Musimy ją po prostu wyjaśnić, uwzględniając przy tym fakty przemawiające na korzyść Cudzoziemca, m.in. pięcioletnią znajomość małżonków, pozostawanie w małżeństwie od 2009 r. oraz dokonanie przez Niemcy w ostatnich dniach wykreślenia danych Cudzoziemca z wykazu osób niepożądanych na obszarze Schengen.
Znajomość języka angielskiego lub jej ewentualny brak przez urzędników pracujących z cudzoziemcami można łatwo zweryfikować. Wystarczy zadzwonić do Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców i mówić w tym języku. Serdecznie zapraszam.
Urzędnicy chętnie udzielą wyjaśnień w znanych sobie językach, ale postępowanie wyjaśniające wolno im prowadzić tylko w języku urzędowym. W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski. Urzędnikowi nie wolno np. prowadzić przesłuchania w innym języku niż polski, bez względu na posiadane kwalifikacje językowe. Pracownicy wydziału dokładają też starań, aby pomóc klientom szybko zgromadzić materiał dowodowy, w oparciu o który można zakończyć sprawę.
W sierpniu Cudzoziemiec złożył wniosek o wznowienie kolejnego postępowania w sprawie legalizacji pobytu, które zostało poprzednio zawieszone również na jego prośbę. Jako małżonek Polki Cudzoziemiec jest chroniony przed deportacją bez względu na jego wynik.
Dlatego wzmianki o takiej możliwości, podane w artykule, są niepotrzebną dezinformacją. Małżonek obywatela polskiego może być deportowany tylko, jeśli dopuści się zbrodni lub zostanie bezspornie dowiedzione, że małżeństwo jednak było fikcyjne. Nie ma dziś żadnych dowodów, by twierdzić, że bohater artykułu odpowiada za jedno albo drugie, więc te okoliczności nie są w ogóle brane pod uwagę.
Chciałbym na zakończenie prosić dziennikarzy, zajmujących się tematyką migracji i cudzoziemców w Polsce, aby unikali podawania narodowości osób, które popadają w konflikt z prawem. Jest to niesprawiedliwe i obraźliwe dla setek, a czasem nawet tysięcy osób tej samej narodowości mieszkających w Wielkopolsce, które nigdy prawa nie złamały.
W każdym społeczeństwie, bez względu na narodowość, pewien odsetek ludzi łamie przepisy. Nie ma powodu by uważać, że wśród cudzoziemców ten odsetek był wyższy. W województwie wielkopolskim przez ostatnie 4 lata zaledwie 190 obcokrajowców naruszyło prawo w taki sposób, że konieczne było wydanie decyzji o wydaleniu z terenu Polski. Dla porównania w samym tylko 2010 r. o legalizację pobytu starało się ogółem 4145 cudzoziemców, w tym aż 3778 od razu ze skutkiem pozytywnym.
Tomasz Stube - rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego